Parski dwór

W stronę Zimnego [Dzień 4]

Czwarty dzień na Nerze był chłodny i pochmurny. Dopiero późnym popołudniem wyszło Słońce. Jakby w nagrodę za to, że płynęliśmy w zimnym wietrze i dotarliśmy do mety w niezłym czasie. 21,3 kilometrów zajęło nam bowiem równo 5 h. Patrząc na liczbę czasochłonnych przenosek (5 jazów i elektrowni wodnych oraz 2 sztuczne, niebezpieczne progi) i pogodę – było niezłym wynikiem. Na koniec czekała nas niespodzianka.

Pożegnanie Poddębic

W Termach Poddębice goszczono nas tak wspaniale, że aż żal było nam stamtąd odpływać. Zjedliśmy porządne śniadanie, spakowaliśmy się i przygotowaliśmy do wypłynięcia. Na zakończenie zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z kierownikiem Term – Panem K. Ignaczakiem. Kierownikowi zawdzięczamy zaproszenie do tego wspaniałego obiektu, za co serdecznie dziękujemy! Termy Poddębice od dziś to nasi przyjaciele.

Fot. Elek

Nowi uczestnicy i uczestniczki

Dziś płynęły z nami dwie osoby spoza Klubu, które przyłączyły się do wyprawy: Kasia i Adam. Łącznie – w czwarty dzień wyprawy – płynęliśmy w osiem osób na siedmiu kajakach (jeden podwójny). „Dwójką” płynął Adam ze Sławkiem – naszym klubowym specem od pływania po rzekach „zwałkowych”.

Fot. Arkadiusz Jadczak

Rzeka nieobecna

To co nas uderzyło – na całej długości Neru od Łodzi aż tu do miejscowości Parski / Zimne – nie znaleźliśmy miejsc wypoczynkowych, przystani, plaż, kąpielisk. Jakby Ner był zupełnie niedoceniany przez mieszkańców i przyjezdnych. Tak, jakby był pomijany i wymazany z mapy miejsc, do których można udać się w upalne dni, weekendy, na krótki wypoczynek. Owszem w Poddębicach jest Bulwar nad Nerem – piękna nazwa – ale tylko nazwa… Władze miasta chyba wciąż nie doceniają piękna tej rzeki, nie inwestują w rekreację nad wodą (poza oczywiście termami, ale to przecież woda podziemna…). Jedyny obiekt jaki znaleźliśmy nad rzeką to prywatna hacienda. Sfotografowaliśmy ją, bo urzekła nas jej prostota i położenie.

Fot. Arkadiusz Jadczak

Pan Marek

Na całej trasie PoddębiceParski towarzyszył nam Pan Marek Kosmalski, który robił nam zdjęcia z mostów i pod mostami. Wysłał nam fotografie na mail wyprawy, pogratulował pomysłu i życzył słonecznej pogody. Ciekawostka: na trasie spotykamy codziennie osoby, które dowiedziały się o wyprawie z Internetu lub radio i podążając za naszą niebieską kropką / śladem GPS – przychodzą na mosty lub brzeg pozdrowić nas lub sprawdzić czy rzeczywiście płyniemy. Za zgodą Pana Marka publikujemy dwa zdjęcia jego autorstwa.

Fot. Marek Kosmalski
Fot. Marek Kosmalski

Dwór w Parskach

To, co nas spotkało (to ta wspomniana niespodzianka) na koniec czwartego dnia – zasługuje na osobną relację. Pewnie będzie czas, by to jeszcze opisać. Trafiliśmy na nocleg do zabytkowego dworu nad Nerem, który istniał tu już w XIV wieku! Historię posiadłości w Parskach możecie prześledzić w Internecie. Ogromne, ogromne podziękowania dla dziedzica rodu Kretkowskich za gościnę! Pan Tomasz Kiersnowski przyjechał specjalnie z Warszawy nas powitać, poczęstować obiadem i opowiedzieć o swoim rodzie Herbu Dołęga oraz losach dworu. Rozmowom przy kominku nie było końca… Nasi umuzykalnieni klubowicze dali też koncert na miejscowym fortepianie! Brawo Jurek!

Fot. Arkadiusz Jadczak
Fot. Arkadiusz Jadczak