Dęby

Opadły mgły [Dzień 10]

Nowe Miasto nad Wartą pożegnaliśmy dość późno bo dopiero po jedenastej. W lany poniedziałek trochę niespiesznie przygotowywaliśmy się do startu – w końcu to jeszcze święta. Po dobrym świątecznym śniadaniu, sprzątaniu siedziby Caritas i ciepłym pożegnaniu z księdzem proboszczem, udaliśmy się nad wodę. Jeszcze było mgliście. Ale przed nami był długi odcinek blisko 31 kilometrów, więc ruszyliśmy (5 kajaków) z małej plaży tuż przed mostem w dół rzeki.

Fot. Rafał Eysymontt

Leniwa woda

Z każdym kilometrem robiło się ładniej i jaśniej. Warta na tym odcinku wije się przez las, gdzie można podziwiać ogromne dęby, bardzo często rosnące tuż na skarpie. Ciekawostką jest, że te wielkie, solidne drzewa rosną z odkrytymi przez wodę korzeniami. Oprócz podmytych drzew sporo jest też drzewostanu podgryzionego przez bobry.

Fot. Arkadiusz Jadczak
Fot. Arkadiusz Jadczak

W końcu opadły mgły, na niebie pojawiło się Słońce, a rzeka coraz bardziej … zwalniała. Jej nurt nie był już tak wartki jak na wysokości Nowego Miasta. Więc to płynięcie z czasem nas tak rozleniwiło, że kiedy zatrzymaliśmy się na posiłek w małej przystani w Gogolewie – uświadomiliśmy sobie, że do mety jest jeszcze ponad 20 kilometrów… W tej niepozornej wsi, tuż nad wodą stoi drewniany kościół z XVIII wieku.

Ludzie nad rzeką

Nie ma nic lepszego od widoku ludzi nad wodą. Jedni spacerują, inni piknikują – wczoraj ewidentnie mieszkańcy okolicznych wsi i miasteczek ruszyli nad Wartę. Ptaki już też się przebudziły w wiosennym Słońcu. Skowronki wręcz ujadały. Mało natomiast spotkaliśmy kaczek, pomimo licznego sitowia, głownie na prawym brzegu. Rzeka w końcu nieco przyspieszyła na wysokości Kotowo i w pięknym Słońcu momentami wręcz letnim wiosłowało nam się już znakomicie. Nasz klubowy kolega Mirek Kowalski płynący z nami od Pyzdr wyczynowym kajakiem maratońskim również dziś odłączył się na chwilę – najpierw płynąc trochę pod prąd, a potem robiąc sobie trening na 10 kilometrów.

Fot. Arkadiusz Jadczak

296 kilometr

Tuż przed Śremem napotkaliśmy dużą ukraińską rodzinę z Odessy, która zaciekawiona kto płynie o tej porze rzeką – zaprosiła nas na grilla. Nie wysiadaliśmy z kajaków, opowiedzieliśmy o wyprawie i chwilę porozmawialiśmy. Aleksander i pozostali członkowie rodziny przebywają w Polsce już od 2017 roku. Co tydzień w weekendy przychodzą w to samo, ulubione miejsce na Wartę. W końcu skusiliśmy się na mały poczęstunek i spróbowaliśmy świetnie przyprawionej na grillu świniny w pietruszce. Jakże się cieszyli, gdy Rafał Eysymontt przyznał się, że jego dziadek pochodził z Odessy. Wznieśli nawet za nas toast życząc nam szczęśliwego zakończenia eskapady. A my cieszyliśmy się z kolejnego spotkania z ludźmi nad rzeką, którzy okazali nam sympatię i zainteresowała ich nasza wyprawa.

Fot. Rafał Eysymontt

Wodniacy Śrem

Na mecie odcinka przywitali nas wodniacy ze Śremu. To najlepiej wyposażona marina, jaką do tej pory spotkaliśmy. Wpływa się do niej kanałem, gdzie cumuje sporo motorówek i łodzi. Wiaty, sanitariaty i ogromny drewniany wigwam – jak na Wielkopolskę przystało – wszystko to solidna, przemyślana robota. Czekała na nas gorąca zupa rybna oraz ryba smażona w cebuli. Dawno nam tak nic nie smakowało. Ogromne podziękowania dla wodniaków – przede wszystkim dla Jarka, który ugościł nas po królewsku! Na koniec odwiedził nas Artur Strzelec – Prezes Stowarzyszenia „Wodniacy – Śrem”. Dużo rozmawialiśmy o doświadczeniach w prowadzeniu stowarzyszenia – naszych: kajakarzy z Łodzi i ich: Wodniaków ze Śremu. Jedno jest pewne – ludzie, którzy posiadają pasję – zawsze mają o czym rozmawiać 🙂

Marina Śrem
Fot. Lena