Śrem

Na północ [Dzień 11]

Od Śremu w stronę Rogalinka płynęliśmy na północ. Sprzyjał nam południowy wiatr, który delikatnie nas pchał i pozwalał momentami przestać wiosłować oraz podziwiać widoki. Oprócz monumentalnych dębów na trasie spotkaliśmy Kanie rude oraz Czaple siwe. Niestety towarzyszył nam także deszcz.

Nowi uczestnicy

Do naszej wyprawy przyłączył się wczoraj Arkadiusz Piwosz z Rogalinka oraz Grzegorz Pakuła z Poznania. Pierwszy to zapalony kajakarz, znawca Warty i właściciel wypożyczalni kajaków „Kajaki Rogalinek”. Drugi to wieloletni surfer, który przesiadł się na SUP i właśnie deską spłynął z nami cały dzisiejszy odcinek płynąc „dziób w dziób”. Panowie przyjechali do Śremu z własnym sprzętem i zmobilizowali nas do punktualnego startu zapowiedzią nadchodzącego deszczu wczesnym popołudniem.

Fot. Anna
Fot. Arkadiusz Jadczak

Przez las

Początkowo Warta płynie prostym odcinkiem aż do Jaszkowo. Później zaczyna lekko kręcić. Jest to i tak najładniejszy odcinek od kilkudziesięciu kilometrów. Rzeka płynie przez malowniczy las i tylko o tej porze roku trzeba użyć wyobraźni jak pięknie może tu być, gdy wszystko się zazieleni… Dużo tu ptactwa bo po obu stronach rzeki zaczynają się rozlewiska Warty. Jest całkiem dziko. Pomimo zapowiedzi deszczu zatrzymaliśmy się na wysokości Orkowo aby coś zjeść i wypić. Grzegorz nas wszystkich totalnie zaskoczył, gdy z wiezionego na SUPie ekwipunku wydobył palnik gazowy, kawiarkę i filiżankę, po czym w tych pięknych okolicznościach przyrody przyrządził kawę. Kawa musi być!

Fot. Arkadiusz Jadczak
Fot. Arkadiusz Jadczak

Dęby i jeszcze raz dęby

Do Rogalinka od Portu Radzewice na obu brzegach Warty rosną, choć raczej stoją, bom wiele z nich jest już martwych – ogromne dęby. Nie widać wszakże słynnego „orła”, który jest nieco oddalony od wody, ale kształty niektórych drzew są imponujące. Wrażenie jest takie, że płyniemy przez Narnię albo inną niesamowitą krainę. Wiele z tych drzew ma ogryzioną korę i podcięte pnie przez bobry.

Fot. Arkadiusz Jadczak
Fot. Arkadiusz Jadczak

26 kilometrów płynęliśmy 4 godziny, ale to głównie dzięki dwóm postojom na wysokości Orkowo oraz w porcie Radzewice. W tym ostatnim polecamy zatrzymać się choćby na chwilę. Od kiedy zaczął padać deszcz – ustał wiatr i zrobiło się całkiem jesiennie. To był kameralny, spokojny spływ. Tego dnia płynęliśmy zaledwie czterema kajakami i towarzyszył nam jeden SUP.