Na fali [Dzień 25]
Pierwsza poważna przeprawa za nami: udało się pokonać czwarte co do wielkości jezioro w Polsce czyli Dąbie. Wiało, bujało – płynęliśmy momentami w trudnych warunkach, ale przyroda i widoki to wszystko rekompensowały. Pokonaliśmy także siedemsetny kilometr naszej wyprawy!
Pod czujnym okiem
Pod względem kajakowym ten dzień stanowił dla nas wyzwanie. Po raz pierwszy na naszej drodze stanął tak duży akwen i to wód otwartych. W dodatku wiało dość silnie od Zachodu. I już na jeziorze Małe Dąbie przekonaliśmy się jak wygląda fala w takich warunkach pogodowych. Płynęliśmy w odpowiednim szyku, pokonując dwukrotnie tor wodny, na szczęście pusty tego dnia. Po drodze były jeszcze sieci rybackie, które też musieliśmy ominąć zgodnie z oznakowaniem i regułami. Wszystko to działo się jednak pod kontrolą i czujnym okiem Kingi i Tomka, którzy nam tego dnia przewodzili. Czuliśmy się dzięki temu bezpieczni. Przez długi czas trzymaliśmy się zachodniego brzegu Jeziora Dąbie co okazało się kluczem do sprawnego pokonania tego odcinka trasy. Były też momenty ciszy, kiedy płynąc przez małe zatoczki, osłonięci od wiatru mogliśmy przez chwilę odpocząć.




Przyroda, ach przyroda
Jezioro Dąbie zachwyca piękną i tajemniczą linią brzegową w większości niedostępną od strony lądu. Czysta woda (dno widać do głębokości wiosła czyli około dwóch metrów), liczne żeremia bobrów, gniazda Orłów bielików, latające nad nami Kanie rude, przyglądające się Czaple siwe. Nie da się przepłynąć obok bez zachwytu i przyglądania się okolicznej faunie i florze.


Zakątek orły
Na odpoczynek oraz posiłek zatrzymaliśmy się w małej przystani pod ciekawą nazwą: Zakątek orły. Dobrze przygotowany dla kajakarzy drewniany pomost, osłonięta przed wiatrem wiata ze stolikami i ławami oraz świetnie wyposażona toaleta z wodą, mydłem, papierem i płynem do dezynfekcji. Absolutny luksus i wzór dla wszystkich budujących tego typu obiekty. A trzeba dodać, że do tej przystani nie ma dostępu od lądu…

Tu do nas dołączył Irek Burzych – bardzo doświadczony kajakarz z Polic, który wypłynął nam a spotkanie. Irek popłynął z nami aż do przystani w Policach przeprowadzając nas przez dalszą część jeziora oraz kanały, Odrę, odnogi Odry i malowniczą rzekę Łarpia. Choć droga na mapie wyglądała na prostą – momentami można było się zgubić. Tego dnia dostaliśmy więc podwójne wsparcie na wodzie, za co jesteśmy bardzo wdzięczni.


Po wodach otwartych płynie się wolniej niż rzeką. Dlatego przepłynięcie 21. kilometrów zajęło nam 5,5 godziny. Wszystko i tak poszło sprawnie i cała operacja pokonania tego dużego akwenu przy stanie morza 1-2 zakończyła się powodzeniem. Przed nami kolejna, większa przeprawa – teraz kolej na Zalew Szczeciński!
Pozdrowienia dla dwóch Albatrosów: Janusza i Wojtka, którzy dołączyli na tym odcinku i powodzenia dla całej wyprawy:)
Janusz i Wojtek świetnie dawali sobie radę – każdego dnia! Stanowili zgraną załogę. Było widać ogromną wiedzę i duże doświadczenie na wodzie. Super, że do nas dołączyli!