Kolejna duża woda [Dzień 29]
Toż to prawie tłok na wodzie! A na pewno dotychczasowy rekord: osiemnaście kajaków i dwadzieścia osób. Był też silny wiatr od dziobu i całkiem wysoka fala. Ruszyliśmy dość późno po zwiedzeniu Wioski Wikingów. Płynęliśmy wolno, ale razem. Na koniec dnia czekała nas niespodzianka: chwilowe rozpogodzenie. A pod wieczór piękny Zachód Słońca.
W stronę mety
Zalew Kamieński po Zalewie Szczecińskim i Jeziorze Dąbie był kolejną dużą, otwartą wodą do pokonania. Już płynąc pod mostem obrotowym w Wolinie wiedzieliśmy, że nie będzie tak łatwo… Porywisty wiatr o początkowej prędkości 3 km/h rósł z godziny na godzinę do kilkunastu km/h. Tworzyła się coraz większa fala. Wszystko to sprawiało, że momentami mieliśmy wrażenie wiosłowania w miejscu… Jednak humory nam dopisywały i płynęliśmy do przodu, myśląc o mecie.

Silne ekipa Albatrosów
Na ten końcowy etap wyprawy dołączyło do nas siedmiu klubowiczów: Lucyna, Jurek, Tomek, Agnieszka, Paweł, Bożydar, Ewa. Każdy z nich płynął już podczas wyprawy kilka dni na wcześniejszych odcinkach. Teraz przyjechali na Grande Finale, za co im bardzo dziękujemy! Ciekawostką jest to, co opowiedział Bożydar, że płynął już podobną trasą przez Zalew Kamieński 30 lat temu i były identyczne warunki pogodowe. Widać czasy się zmieniają, a Zalew Kamieński nie 😉

Cicha zatoka
Po drodze widzieliśmy dużo ptaków: ogromne Czaple siwe i Orły bieliki. Przepływaliśmy też obok dużego gniazda łabędzi. W pobliżu Wyspy Chrząszczewskiej łabędzi były już zresztą dziesiątki jeśli nie setki. Teren wyspy jest objęty obszarem specjalnej ochrony ptaków Zalew Kamieński i Dziwna oraz specjalnym obszarem ochrony siedlisk Ujście Odry i Zalew Szczeciński. To wtedy wyszło Słońce, wiatr ustał i zapanowały błogie warunki. Zatrzymaliśmy się nawet w Zatoce Cichej i gdyby nie to, że robiło się już późno i musieliśmy płynąć do mety – spędzilibyśmy tam więcej czasu. To miejsce jest wręcz idealne do odpoczynku.

Wsparcie z lądu
Z lądu wspierał nas już kolejny dzień Jurek oraz Ivka, dzięki którym mamy dokąd płynąć, bo wynajdują nam między innymi najlepsze miejsca do wyjścia na ląd oraz przechowywania kajaków. Tym razem wylądowaliśmy w bardzo uroczej zatoczce, gdzie ugościli nas członkowie Koła Polskiego Związku Wędkarskiego nr 23 „Wobler” w Kamieniu Pomorskim. Właśnie w tej przystani poprosiliśmy o pamiątkowe zdjęcie po przypłynięciu i wypakowaniu się. A wieczorem usiedliśmy do omówienia dnia i zrobiliśmy odprawę przed finalnym odcinkiem wyprawy.


Czekamy na wielki finał! Jestescie wspaniali 🙂 Małej fali życzymy z Parsk.
Jerzy, udało się. Daleko nam do wielkich podróżników jak Erazm Kretkowski herbu Dołęga, o którym mieliśmy okazję posłuchać u Was w Parskim Dworze, ale chcieliśmy, aby jak najwięcej osób poczuło smak przygody, podjęło wyzwanie i popłynęło choćby kawałek tej długiej trasy. Teraz wiem, że było warto – ponad 50 osób zasmakowało czym jest wyprawa z Łodzi do Morza Bałtyckiego. Jeszcze raz dzięki za Waszą gościnę i pomoc. Parski na długo pozostaną w naszych sercach <3 <3 <3